"The longer you live in another country, especially one you love, the more it begins to feel like the right place to be"
Uwielbiam
moje wycieczki do Zurychu.
Uwielbiam moment, gdy autobus
wjeżdża do miasta, w którym czuję się, jak w domu.
Uwielbiam moment, gdy wysiadam z
autobusu, a on czeka.
Uwielbiam moment, gdy padamy sobie
w ramiona i liczy się tylko tu i teraz.
Uwielbiam oczekiwanie na tramwaj
numer 4 i przesiadkę do numeru 10.
Uwielbiam moment, gdy moim oczom
okazuje się Limmat i stare miasto.
Uwielbiam, gdy przekraczam próg
jego pokoju i czuję się, jakbym nigdy z niego nie wychodziła.
Uwielbiam to wszystko nawet po 16
godzinach jazdy, gdy zegar wskazuje godzinę 6, a pogoda nie zachwyca.
Kocham moment, gdy biorę prysznic, a później kładę się w ukochanym przeze mnie łóżku.
Kocham moment, gdy zastanawiamy się, gdzie
powinniśmy udać się najpierw
Kocham moment, gdy już zadecydujemy i zmierzamy do
jednego z naszych ulubionych miejsc.
Kocham moment, gdy już tam jesteśmy, wzruszenie
odbiera mi mowę.
Kocham moment, gdy milczymy.
Kocham moment, gdy idziemy na miasto, odwiedzamy
kolejne sklepiki, pozdrawiamy znajomych sprzedawców.
Kocham moment, gdy nie wiem czy jestem w Zurychu od
5 godzin czy od 5 dni.
Kocham momenty zatracenia, momenty, gdy czuję się,
jakbym nigdy nie opuściła Zurychu na tak długo, gdy czuję się, jakbym ciągle
tam mieszkała.
Nie lubię uczucia, gdy nie wiem gdzie jest mój dom.
Nie lubię uczucia, gdy czuję się zagubiona.
Nie lubię uczucia, gdy coś wydaje się obce, choć
wcale takie nie jest.
Nie lubię uczucia pustki.
Nie lubię uczucia, gdy miasto które tak dobrze znam
daje mi do zrozumienia, że przestało być moje.
Na szczęście wszystko to mija stosunkowo szybko, a
Panna D. wraca do formy.
Kocham Zurych.
I czekoladę.