poniedziałek, 20 grudnia 2010

Hej ho, hej ho do domu by się szło(!?)

Tak sobie myślę, że w zasadzie dlaczego mam nie napisać nowej notki ? Zważywszy na to, że ostatnia pojawiła się lata świetlne temu.
Pora jak najbardziej odpowiednia do pisania.
A działo się dużo. Oj dużo.

Ale obecnie liczy się tylko to, że od wylotu do domu dzielą mnie jakieś 34 godziny.
Stan podekscytowania jest tak silny, że zasnęłam dziś o 3 w nocy (po drodze oglądając seriale, tłumacząc słówka z niemieckiego), obudziłam się zaś 4 min. po godzinie 6.
Nie martwiłoby mnie to, gdyby nie perspektywa 8 godzin pracy i kursu językowego.
Doprawdy daję sobie 10% szans na przeżycie. Wykitować przed samym wylotem to dopiero !
I nie chcę myśleć o tym, co będzie się działo dzisiejszej nocy...

I w zasadzie "nie stać" mnie obecnie na napisanie czegoś więcej. Serce mi łomocze, a każda kończyna wykonuje dziki taniec radości. I bólu.

1 komentarz: