Zaledwie 11 dni temu (po 24 h podróży spowodowanej odwołaniem lotu do Krakowa) przywitałam się z Polską, a już musiałam się z nią pożegnać. Dni zleciały nie wiadomo kiedy, ja nie zdążyłam zaznać odpoczynku psychicznego codziennie wyrzucając z siebie setki epitetów opisujących moją host- mother i zastanawiając się jak cokolwiek zmienić. Mimo tego jestem przeszczęśliwa, że dane mi było stąpać po ziemii polskiej te kilkanaście dni.
Cisza spowodowana ogólnym zniechęceniem. W związku ze "wspaniałą" sytuacją, w której się znalazłam nie mam ochoty kontynuować prowadzenia tego bloga. Wielka szwajcarska przygoda powoli zamienia się w szwajcarskie piekło, a ja nie mam jak z tego wybrnąć, choć staram się jak mogę.
W Zurichu znajdę się za ok. 4 godziny, kiedy w końcu uda mi się wylecieć z Wiednia. Zastanawiam się jakie uczucia będą mi towarzyszyć jadąc przez miasto.
Smutek ?
Żal ?
Zniechęcenie ?
Złość ?
Nienawiść?
A może odrobina radości ? Bo co jak co, ale w samym mieście czuję się jak ryba w wodzie.
Aż tak źle?
OdpowiedzUsuńMocno wirtualnie przytulam. I jak wrócę do Lbna to wyślę Ci kolejną kartkę :) :*
Cieszę się, że udało Ci się odpocząć trochę w Polsce. I rozumiem też tą niechęć, wiem jak to być w rodzinie, do której się nie pasuje.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że rozglądasz się już za nowymi, życzliwymi ludźmi, bo inaczej się wykończysz! Nie daj się i walcz o lepsze, warto :)
Pozdrawiam,
juska
Marysia- nie wiem już sama co jest powodem. Do syt. z rodziną doszła tęsknota i jest tragicznie.
OdpowiedzUsuńDziękuję :* Czy moja kartka doszła ? Możesz mi wysłać jeszcze raz adres bloga ? Bo mi się nie chce otworzyć ten co mam zapisany, chyba coś źle wpisałam.
Justyna- dzięki wielkie za wsparcie :) Mam nadzieję, że wkrótce będzie lepiej.
I liczę że niedługo się w końcu spotkamy !