Och jakże bym chciała, by była tu ze mną mama*, od której przejęłam tę miłość do kolorów, labiryntów, kwiatów, fontann, ławeczek czy schodów.
Ostatnio znów mogłam doświadczyć odkrywania Zurichu. Dotarłam w miejsce, w którym wcześniej jeszcze nie byłam, choć nie raz znajdowałam się tuż obok. Już wiem, gdzie będę przychodzić chcąc pobyć wyłącznie z własnymi myślami.
No to hop:
I sama nie mogę uwierzyć to, że można obdarzyć tak wielką miłością miasto.
Moje życie przypomina obecnie kalejdoskop, w którym wszystko zmienia się w przeciągu sekundy. Raz na górze, raz na dole. Nie powiem, żeby ten układ mi nie pasował.
Jedno jest pewne- po najgorszym miesiącu styczniu, przyszedł luty, który na pewno przejdzie do historii.
Mojej oczywiście.
D.
* moja mama jest cudowna. Wysłała mi kilka numerów "Wysokich obcasów" i fotki z dzieciństwa- dla przypomnienia :)
I nie wiem, co te wąskie uliczki w sobie takiego mają, ale jeśli można mieć bzika na ich punkcie, to właśnie go mam.
OdpowiedzUsuńI ja także. A mają w sobie UROK ! ot co :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam !