sobota, 20 sierpnia 2011

Sion


CZĘŚĆ II:

W pewien środowy dzień otrzymuję przepustkę, która pozwala mi na wybranie się w towarzystwie kuzynki host-matki do jednego z pobliskich miast. Wybieramy stolicę kantonu czyli Sion. Decyzja nie należała do łatwych, ale na szczęście wybór był strzałem w dziesiątkę.
Sion od samego początku zachwyca. Otoczony górami, pełen kolorowych,
przytulnych uliczek, po których spacerujemy przez kilka godzin, przypomina mi Italię. Nic dziwnego, że nie chcę stamtąd wracać.










W mieście znajdują się dwa wzgórza. Na jednym z nich usytuowane są ruiny zamku, na drugim zaś bazylika z najstarszymi organami na świecie (wciąż można na nich grać). Do tego zabytkowe kościoły, muzea, kawiarenki pełne turystów (także tych z Polski), hałaśliwe restauracje.





Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo brakowało mi MIASTA i obecności innych ludzi. W wiosce udało mi się spotkać kogokolwiek zaledwie kilka razy.




W końcu zmęczone, głodne, ale szczęśliwe powróciłyśmy do naszej wioski, by ponownie znaleźć się w otoczeniu gór, lasów i ciszy.

3 komentarze:

  1. Zagrałaś na organach ?:D
    Po ostatniej sobocie, moja miłość do zabytkowych miasteczek znów odżyła.
    Wszystkie zdjęcia cacy. Powinnaś podzielić się krowami :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Niestety były za wysoko :) Och moja miłość nigdy nie została uśpiona. Na krowy przyjdzie pora ;)
    :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Te szwajcarskie miasta sa troche podobne do siebie.

    OdpowiedzUsuń