wtorek, 12 października 2010

Historia pewnej znajomości



   Są ludzie, którzy roszczą sobie prawo do sławy, gdyż pierwsi przepłynęli samotnie dookoła świata, stanęli na Księżycu albo dokonali czegoś równie trudnego. Cały świat słyszał o takich ludziach. Także ja roszczę sobie prawo do sławy: bo znałam JULIĘ. Mojego pierwszego Anioła.
"Anioł jest głównie w środku, a człowiek jest głównie z wierzchu."
    Nasza znajomość nie należała do długich i szczególnie intensywnych. Poznałyśmy się w listopadzie w dość niecodziennych okolicznościach. Ona- pacjentka dziecięcego oddziału onkologii i hematologii, ja- wolontariuszka, która w końcu chciała poznać słynną Jul, z którą często ją mylono. Okulary i uśmiech- to podobno nas łączyło.
Wcześniej "poznałyśmy się" już dzięki portalowi nasza-klasa (coś mu zawdzięczam), ale zaczarowała mnie sobą właśnie w listopadowe popołudnie. Już w czasie tamtej rozmowy wiedziałam, że mam do czynienia z kimś niezwykłym. Nie wiem dokładnie czym mnie oczarowała. Prawdopodobnie swym uśmiechem, podejściem do życia, a także głosem. O tak...  Uwielbiałam jej słuchać. Subtelność. Mimo, że Jul była młodsza o 3 lata nie miałyśmy żadnych problemów, by się dogadać. Wręcz przeciwnie. Rozmawiałyśmy jak najęte.
   Po tamtym spotkaniu z niecierpliwością czekałam na kolejne. Marzyłam o tym, żeby móc poznać ją bliżej, żeby wiedzieć co lubi, jakie ma plany, o czym marzy, co ceni sobie w ludziach.
Bywały chwile, kiedy siedziałyśmy w większym gronie i zaśmiewałyśmy się nie wiadomo z czego. ]
To właśnie Jul namówiła mnie na wzięcie udziału w grudniowym Iskierkowym koncercie. To właśnie tam poznałam Luś (największa zasługa Jul), choć nasza znajomość zakwitła dopiero po wspólnej zabawie na balu przebierańcu.   
   Z miesiąca na miesiąc Jul słabła, ale nie poddawała się. My też nie. Wmawialiśmy sobie, że wszystko będzie dobrze, że przecież wygrała już jedną walkę, wygra więc i następną. Walczyłyśmy, uśmiechałyśmy się dla niej. Z czasem chyba jednak powoli doszła do nas brutalna prawda. Choć nikt z nas nie dopuszczał jej do świadomości. Gdy pojawiały się czarne myśli natychmiast zostały one wypychane, "nie wolno ci tak myśleć". Traciła siły, ale my wciąż wierzyłyśmy.

12.10.2009r.
"Z Tobą odeszły anioły..."
   Poniedziałek. 2 tydzień studiów. GG, Luś "rozpadłam się na kawałki". Jeszcze nie wiedziałam. Jedna chwila sprawiła, że i moje życie się rozpadło.
Pustka. Szok, łzy, niedowierzanie. Ból. Chyba największy z jakim przyszło mi się zmierzyć.

   Dziś mija rok. Wciąż nie dochodzi do mnie fakt, że już nie ujrzę jej twarzy, nie usłyszę jej śmiechu, a także "CO JEST DOKTORKU ?", nie będzie mi dane patrzeć na jej uśmiech, poza tym ze zdjęcia.
Wciąż bardzo tęsknię i wciąż zadaję sobie pytanie: dlaczego ? Choć wiem, że nigdy nie dostanę na nie odpowiedzi.

   Jul: Wszystko dla Ciebie ! Nasz uśmiech, radość. Kochamy i nigdy nie zapomnimy. Dziękuję, że stale jesteś.
Na zawsze.


http://www.youtube.com/watch?v=nnBXdWPcVhY

2 komentarze:

  1. obiecałam sobie,że nie będę płakać już dzisiaj, ale zepsułaś mój plan.
    Jul będzie z nami "już zawsze na zawsze" :* jakby to Kubuś Puchatek powiedział :)

    OdpowiedzUsuń