Wdech. Wejście smoka.
Mini maxi: Papi, nie idź pracować !!!
Przyczyna poznana.
Cel- unikanie obiektu wyjącego jakkolwiek trudne i niewykonalne się to wydaje.
Po 25 min. (papi powiedziałby, że po 5, ale wiadomo mężczyznom czas płynie inaczej), kiedy to za papim zamknęły się drzwi do wycia dołączyło walenie rękami o ściany, tupanie, tarzanie się po podłodze, próba ucieczki z mieszkania, bezdech, jąkanie się, krzyki, szaleństwo i wariactwo.
Panna D. pozostawała niewzruszona. Na wszelki wypadek zamknęła tylko drzwi na klucz, pozamykała także wszystkie okna, jakby dziecko miało myśli samobójcze i czekała na dalszy obrót sprawy.
Po jakiś 5 minutach mini- mini postanowiła dołączyć do siostry prawdopodobnie myśląc, że to jakiś konkurs na to, kto głośniej krzyczy. Tworzyły wspaniały chórek skutecznie zagłuszając pracę remontowe trwające na 2 ulicach, przy których stoi kamienica.
Panna D. pozostała niewzruszona.
I po tym wszystkie wciąż nie mogę się nadziwić, że u dzieci tak nagle może dojść do zmiany nastroju. Mini- maxi po jakimś czasie rzekła do znudzonej całą sytuacją Panna D.:
Mmx: maybe puzzle ?
Ale przecież o tym nie napiszę, bo dzisiaj doszedł do mnie fakt, że mieszkam w najpiękniejszym miejscu w Zurichu. Otaczają mnie przepiękne stare domy, gospodarstwa rolne, pola, mnóstwo drzew.
I cisza. Cudowna, niosąca ukojenie cisza :)
A to wszystko minutę od mojego akademika.
Widok na jezioro i Uetliberg, ogromne drzewo, pod którym znajdują się ławki, z których Panna D. uwielbia korzystać, konie, kozy, lamy, owce, różnego rodzaju ptactwo i kwiaty ! Setki kwiatów.
Jednocześnie dzięki tramwajom/autobusom mogę dostać się w ciągu 8 minut do centrum miasta, pociągom droga ta zajmuje 3 minuty.
I gdy tak spaceruję po mych okolicach dochodzi do mnie jak wielką szczęściarą jestem. Tyle piękna nagromadzonego w jednym miejscu.
Anna Shirley narodziła się na nowo :)
A na zakończenie:
"Tatuś raczył wyjść z domu. Beze mnie!"
Ach cóż to była za histeria ! Cóż za krzyki ! Cóż za decybele !
Pozdrawiam, Panna D.
też chcę żonkile ! :D wyślesz?
OdpowiedzUsuńjako dość cierpliwa osoba muszę przyznać, że jednak ten nadmiar płaczu byłby nie do zniesienia. wolę sobie tego nawet nie wyobrażać. :D
Good to see you again Anne !:)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie mogę rwać ! Po 4 dniach tej histerii ja także mówię, iż jest to nie do zniesienia. Ratunku !!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Anna Shirley :)