Dokładnie jutro przyjdzie mi pożegnać się z pokojem, do którego wkroczyłam 1 września. Pierwsze wrażenie nie wypadło na korzyść owego miejsca. Na szczęście zdjęcia (24), pocztówki (18), karteczki z cytatami (34), zakupy w Ikei dokonały cudu i pokój stał się moją oazą, do której zawsze chętnie wracałam.
W dalszym ciągu uważam, że okolica, w której znajduję się studenthaus należy do najpiękniejszych w Zurichu. Z trudem będzie mi się z nią rozstać.
Tutaj także poznałam wspaniałych ludzi. Pozostaje mieć nadzieję, że dzięki współczesnej technologii w dalszym ciągu będę mogła utrzymać z nimi kontakt.
Nie jestem w stanie uwierzyć, że to już 9 miesięcy. Pamiętam, jak na początku czas dłużył się niemiłosiernie. Z kolei od lutego dni, tygodnie, miesiące mijają nie wiadomo kiedy.
Za kilka dni spotkanie z Ojczyzną. Po 5 miesięcznej rozłące. Świadomość, że będę miała obok siebie bliskich mi ludzi dodaje otuchy. Cała reszta znika w gąszczu niepewności i wątpliwości.
Zamknąć czy może jeszcze poczekać i spróbować ?
Podsumowania brak. Nie wiem czy jestem w stanie napisać o tym, czego nauczyła mnie 9 miesięczna emigracja. Jedno jest pewne- nie żałuję ani jednego dnia spędzonego w Szwajcarii. W końcu mogę powiedzieć, że znalazłam swoje miejsce na ziemi. I mam nadzieję, że wkrótce tu powrócę.
A dziś fotorelacja z wycieczki dwóch niewiast. Wystarczyło tylko wjechać na Üetliberg i udać się na 2- godzinną wędrówkę pośród pól, lasów, traw, drzew i rzecz jasna czarujących krów:
Niewiasty początkowo były pewne, że jest to cmentarz i zażyczyły sobie pochówku właśnie w tym miejscu. Cóż...
A Zurich zachowuje się czasem, jak rozkapryszony książę.
D.