niedziela, 5 września 2010

Czas robi swoje. A Ty człowieku? (;

Myślę, że niedzielny evening będzie idealnym czasem na nadrobienie zaległości blogowych i napisaniem słów kilkudziesięciu o minionych dniach.
W założeniu miał być to blog, który pozwoli mi zatrzymać wspomnienia z pobytu w Szwajcarii, okazuje się jednak, że czas i zmęczenie zręcznie mi to umożliwiają.

Zacznę od sprawy najważniejszej, a mianowicie od rodziny, z którą przyjdzie mi spędzić najbliższy rok.

1. Mama- w dniu mego przyjazdu, kiedy zdenerwowana czekałam na jej przyjazd zadzwoniła do mnie i powiedziała, że zepsuł jej się samochód. Grunt to dobry start !
Ogólnie rzecz biorąc jest to kobieta niesamowicie mądra, władająca 8 językami, obracająca się w międzynarodowym towarzystwie. Charakter ? Na pewno jest miła, na pewno jest pomocna. Niestety nasze główne tematy rozmów to:
- ile mleka w proszku wsypać do butelki,
- kiedy dawać dzieciom posiłki,
- co lubią dzieci,
- czego nie lubią dzieci,
- inne równie monotematyczne kwestie.
Nie mogę jej nic zrzucić poza tym, że chyba nie do końca dogadałyśmy się w kwestii moich obowiązków. Jak się okazało niejednokrotnie przyjdzie mi opiekować się dziećmi więcej niż 8 godzin dziennie, a jakby tego było mało "lekkie obowiązki" okazały się 3- godzinnym szorowaniem całego mieszkania. Mama w tym czasie siedziała na facebooku.
Ale w końcu przybyłam tu do pracy...

2. Tata- nigdy wcześniej nie zamieniłam z nim słowa i początkowo byłam pewna, że przyjdzie mi obcować z tak zwanym BUCEM. Nic bardziej mylnego !!! Dzień pierwszy- wycieczka objazdowa autem wokół jeziora, dzień trzeci- 2- godzinny rejs statkiem i zwiedzanie Rapperswil. Z jego ust mogę dowiedzieć się wielu interesujących rzeczy dotyczących Szwajcarii, tutejszych obyczajów, kultury, ludzi, miejsc, historii itd.


3. Dziecko MINI-MINI- wbrew temu, co mówili inni, nie mam z nią na razie żadnych kłopotów. Mała jest urocza i cieszy się praktycznie z wszystkiego. Śmieje się kiedy je, kiedy jest na rękach, kiedy leży na podłodze, kiedy zmienia się jej pampersy. Przerwę w śmianiu robi wyłącznie w czasie snu.
Jej jedyną wadą jest to, że cholernie się ślini.

4. Dziecko MINI- MAXI- wbrew temu, co mówili inni czuję, że będę miała z nią mnóstwo problemów.
Owszem jest urocza, śliczna i czarująca, ale zaczyna się dostrzegać jej mniej pozytywne cechy, gdy spędza się z nią kilka godzin dziennie. Generalnie księżniczka jest niesamowicie rozpieszczona, a rodzice pozwalają jej na większość rzeczy, często kosztem młodszej pociechy. Tak więc małej można chodzić w zimowych butach mimo 25 stopniowej temperatury (coś mnie doszły słuchy, że w Polsce zima się zbyt pośpieszyła;)), można jej korzystać ze smoczka kiedy tylko zapragnie, może biegać po całym pociągu i zagłuszać innych ludzi, może wrzeszczeć do upadłego aż dojdzie do swego. Jednym słowem wychowała sobie rodziców. Gdy ci zaś powtarzają mi, że MUSZĘ BYĆ KONSEKWENTNA doprawdy nie wiem czy mam się śmiać czy płakać.
Ale nie ze mną te numery. Jak tylko zostanę z nią sam na sam zobaczymy kto tu rządzi. I na nic zdadzą się jej krzyki, łzy i tupanie nóżkami. Choćby mi się kładła na środku drogi będzie robić to, co ja uważam za słuszne (ciekawe kiedy zmienię zdanie?).

Po 3 dniach spędzonych z ową rodziną dopadło mnie potworne zmęczenie, zniechęcenie i wyczerpanie. Na szczęście mam na to cudowne lekarstwo, a mianowicie MIASTO. Bajeczne, kolorowe, z urokliwymi uliczkami, kafejkami, restauracjami, kwiatami, mnóstwem zieleni, parkami, placami zabaw, fontannami, totalną mieszanką kulturową i oczywiście JEZIOREM. Miasto, w którym słońce pojawiło się w dniu naszego przyjazdu i wygląda na to, że nigdzie się na razie nie wybiera.
Dlatego też przechadzając się promenadą wzdłuż jeziora, można spotkać setki spacerowiczów. I nie ważne czy jest to poranek czy późny wieczór. Są tu tłumy. Od małych brzdąców po ludzi starszych.
I nie ma nic lepszego na poprawę humoru niż zakup owoców, ciastek, lodów i CZEKOLADY, znalezienie miejsca nad rzeką lub jeziorem i relaksowanie się przy dźwiękach miasta i rozmów głównie w języku szwajcarskim. Niestety.
Weekend zmierza ku schyłkowi, czeka mnie długi i ciężki tydzień, ale każdy dzień przybliżać mnie będzie do owych wspaniałych chwil spędzonych nad brzegiem jeziora. I tej wizji póki co się trzymam.

1/5 zaległości nadrobiona..

Pozdrawiam ciepło, D.

2 komentarze:

  1. Doma! Oja, powodzenia, nie daj się dzieciom :) Baw się dobrze, długie relacje pisz, nie zapomnij o nas. I przywieź mi czekoladę! Taką, jaką zjadłyśmy przed biologią 4 lata temu, pamiętasz ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. wiesz co ? jeśli Ty masz taką pogodę to ja się wyprowadzam do Cie na najbliższy miesiąc!! Ja tu marzne !! Tak w Polsce jest choleeeeeeernie zimno(przynajmniej w Zabrzu)
    Dochhodzę do wnisoku,że z ojcem (kolejnym ?;p) będziesz mieć najlepszy kontakt moja Droga ;d
    Tejkeruj się taaaam ;* a reszte to Ci w meilu napisałam ! ;]

    OdpowiedzUsuń