wtorek, 15 marca 2011

Wiadomości ze świata

Żeby nie było, że nic nie było.

Z informacji bieżących:

1. W piątek mini- mini obchodziła swój roczek. Bardzo się rozkochałyśmy w sobie. Były przytulanki, całowanki, obliśnianki. Niektórzy donoszą, że Panna D. aktywnie uczestniczyła w przygotowaniu
przyjęcia min. robiąc ciasta (tutaj się nie piecze, tutaj się je robi), sprzątając, planując. W samym przyjęciu nie uczestniczyła (w ramach nowości). Nie dla psa kiełbasa.


2. Tego samego dnia (tzn. w dniu urodzin mini-mini) byłam pierwszy raz o krok od pobicia/zabicia mini-maxi.
Otóż udałyśmy się do przedszkola (z m-m) po odbiór m-mx. Mx uczęszcza do przedszkola mieszczącego się na szczycie wieży kościelnej. Kościół z kolei znajduje się na wzniesieniu, co jest charakterystyczne dla
krajobrazu zuriskiego. Wzdrapać się z wózkiem i wlokącą się gdzieś z tyłu trzylatką to nie lada wyzwanie. Stałym towarzyszem jest także hulajnoga, na której mini-maxi uwielbia szaleć. Nie spodziewająca się niczego złego Panna D. zezwoliła na zjazd z górki, gdyż, aż, ażeby już wcześniej z niej zjeżdżała (mam alibi).
Powtarzała przy tym komendy: powoli, hamuj, poczekaj. Jechała powoli, hamowała, czekała... do czasu. Niestety później najwyraźniej jej noga zatraciła tę umiejętność, hulajnoga nabrała zawrotnej
prędkości, a Panna D. krzyczała w niebogłosy: STÓJ !!! M-mx też krzyczała, że JAAAA, ale jakoś to jaaa nie pokrywało się z rzeczywistością. Pędziła więc dalej. Dam sobie uciąć głowę, że w pewnym momencie przekroczyła prędkość światła. Panna D. zostawiała wózek z m-m i wdała się w pogoń za pędzącą hulajnogą. Normalnie może by tego nie robiła jednakże w połowie górki znajduje się tunel. M-mx zmierzała w stronę tunelu jednakże nie celowała w jego otwór. Pechowo. Panna D. biegła więc bijąc wszelkie życiowe rekordy nie przestając krzyczeć. I wtedy pojawiło się TO !!! M-mx cudem wycelowała w otwór tunelu. Niestety pech chciał, że po drugiej stronie jakiś nieświadomy zagrożenia mieszkaniec dotychczas spokojnej ulicy postanowił
opuścić swą posiadłość, uprzednio zostawiając samochód przed swym domostwem. Wtedy w głowie Panny D. pojawił się inny czarny scenariusz (inny od tego, że się potyka, robi pięciokrotne salto godne mistrzów olimpijskich, po czym spada na przysłowiowy pysk). Drugi scenariusz wydawał się być znacznie gorszy. M-mx wpierniczy (ładnie mówiąc) w auto, a to już oznacza koniec. Oczywiście nie troszczyłam się w tamtym momencie o dziecko. Jakoś się wykaraska. Ale co do cholery z autem !? Jak nic rozpędzona hulajnoga narobi szkód. Kto za to zapłaci ? Kto zmuszony będzie ponieść konsekwencje ? A jeśli właściciel pójdzie do sądu ? Przecież ja nawet nie znam niemieckiego, jak mam się bronić !?
Na szczęście w tym momencie ściana wpadła pod koła hulajnogi i całe zdarzenie zakończyło się sukcesem. M-mx dostała ochrzan roku (zgorszonym śpieszę donieść, iż wiem, że to nie jej wina, jednakże człowiek w sytuacji stresowej działa impulsywnie NIE !? a ja właśnie w takiej sytuacji byłam, WIĘC PROSZĘ MI SIĘ TU NIE BURZYĆ I NIE STRASZYĆ RZECZNIKIEM PRAW DZIECKA !!!). Roztrzęsiona Panna D. wróciła po m-m, którą ten szalony pościg, tak jakby bawił... Ale że miała urodziny powstrzymałam się
powiedzenia czegoś niemiłego. Jeszcze by się poskarżyła.


3. Wiosna zawitała. Prognozy pogody przewidują spadek temp. z 17 stopni do 8, ale Panna D. jest pewna, że bliżej jest niż dalej.
W końcu od połowy lutego spotyka pola usłane kwiatami !



4. Około 16 kwietnia oficjalnie kończę mą współpracę z rodziną. Wyprowadzka do Danii nadeszła szybciej niż się spodziewałam. W związku z zaistniałą sytuacją od owego dnia stanę się bezrobotną mieszkanką Szwajcarii, co same w sobie jest nielegalne. Och, a nie tak dalej jak 8 dni temu otrzymałam w końcu permit, który zezwala mi na roczny pobyt w Szwajcarii (ależ dumnie prezentuje się w portfelu !).
Na razie nie ma paniki. Jest odpoczynek i próba regeneracji sił po tych wszystkich trudnych miesiącach.
Co dalej- czas pokaże. Daję sobie tydzień spokoju, później przechodzę do działania, planowania, kalkulowania, sprawdzania, szukania, załamywania się.

5. Brak.

Pozdrawiam, Panna D.

6 komentarzy:

  1. Ostatnie zdjęcie w ty poście... gdzie to jest? Chętnie bym tam wpadła !

    Nie załamuj się Doma. Wiesz, że ja też już bez pracy? Moi auto nowe kupują. Szukam więc dalej.

    Czyli do kiedy planujesz zostać?

    wiecej, więcej zdjęć ! =) (masz coś tych obu mini?)

    OdpowiedzUsuń
  2. Justyna- Botanischer Garten :)
    Chyba żartujesz z tą pracą !? Gdzie teraz mieszkasz ? Co za ...

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę się tam wybrać, to chyba koło uniwersytetu, tak?

    Tak, jestem chora, ale cały czas szukam, spotykam się z rodzinami. Jest mnóstwo chętnych, trzeba tylko odpowiednią dobrać.
    Mieszkam w Buelach (prawdopodobnie do kwietnia)

    SUPER NOWA SZATA GRAFICZNA, BRAWO !

    OdpowiedzUsuń
  4. Justyna- możesz dojechać tam autobusem numer 33 lub 77. Albo dojechać 11, 31 na Hegibachplatz i przejść kawałek :) To nie jest koło uniwerka. To jest w stronę hmmm Tiefenbrunnen.

    Zdrowiej !!! Dokładnie- dobre dobranie to gwarancja sukcesu :D Daj znać- mam chętną rodzinę, chcą kogoś od zaraz więc jak jesteś zainteresowana mogę w piątek popytać o wszystko lub dać im Twój numer :)

    Dzięki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Znajdziesz prace bez problemu :) Kciuki trzymane!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wojtek- witam i dzięki :) jeszcze nie wiem czy będę jej szukać :)
    Ale nawet jeśli wrócę do Polski musimy się przedtem spotkać na polskim spotkaniu ^^
    Do zobaczenia !

    OdpowiedzUsuń