wtorek, 10 maja 2011

Lugano

Wena została gdzieś nad jeziorem.
Pozostanę więc przy zdjęciach. Na dobry początek: Lugano (jeszcze Szwajcaria, ale już Włochy :))*.
Miasto znajdujące się w kantonie Ticino. Miasto, z którym wiązałam ogromne nadzieje. Nie zawiodłam się.
Cudowne połączenie szwajcarskiego porządku z włoską atmosferą.

Pierwsza przygoda z couchsurfingiem. Nieco zdenerwowane, nie do końca pewne czy nasza decyzja dot. osób, u których miałyśmy spać, czekałyśmy na dworcu w Lugano na wybawiciela numer 1. Włoch z krwi i kości. Niezwykłe ciepły, przemiły, z rewelacyjnym poczuciem humoru. Dający nam to, czego chciałyśmy- wolną rękę i duże poczucie swobody. Skrępowanie zniknęło po jakiś 3 minutach, w jego miejscu pojawiła się ulga i radość, że trafił nam się ktoś tak wyjątkowy.

Przejdźmy więc do obrazków. Lugano, pierwszy rzut, pierwsze spostrzeżenia:






  

























Wieczorny spacer po mieście pozwolił nam na zapoznanie się z okolicą co ułatwiło nam odkrywanie miasta w kolejnym dniu. Zgodnie z sugestią przyjaciół naszego nowego znajomego udałyśmy się do Gandrii- maleńkiej wioski leżącej tuż nad jeziorem, ale to materiał na inną historię. Resztę dnia spędziłyśmy rozkoszując się pysznymi lodami, włoską pastą, chłonąc niezwykłe widoki i tocząc filozoficzne rozmowy na wszelkie tematy.

Park miejski:







A presto !
Oczarowana Panna D.

* dwa w jednym

4 komentarze:

  1. niesamowite! chętnie poczytałabym więcej

    a Como? napisz i o tym, proszę =)
    u mnie relacja będzie także za tydzień, zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Justyna- notki dot. Gandrii i Como pojawią się niebawem. Muszę trochę ponadrabiać.

    Pozdrawiam ciepło ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. .. jak już mówiłam 'aj hej ciu'! Pocieszam się tym,że u nas też równie słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pociesz się tym, że u nas pada ;) Nie ma to jak weekend.
    :*

    OdpowiedzUsuń