Ludzi ze względu na sposób posługiwania się językiem można podzielić na tych, którzy by przekazać jakąś informację, tworzą rozległe wypowiedzi, które w dodatku stale rozbudowują, bo po drodze przypomina im się sto innych historii (cecha Panny D.*), a także na tych, którzy w sposób szybki, krótki i bezpośredni komunikują to, co chcą zakomunikować.
Ci drudzy bardzo często w swoich wypowiedziach stosują niezliczoną liczbę wulgaryzmów, które ułatwiają nam (słuchaczom) określenie jakie uczucia targają daną osobą.
Podsłuchane w autobusie:
Ona: w Mikołowie to oni w oszołomie** stoją na dworze. No i stój sobie kurwa tak w tym pierdolonym stroju kurwa na tym mrozie. Kurwa. To się tak kurwa nie da!
No właśnie. I to właśnie dzięki owym niecenzuralnym słowom możemy przypuszczać, że owa kobieta była lekko zdenerwowana faktem, że w Mikołowie oni tam stoją przed oszołomem w tych strojach na mrozie. Niedopuszczalne !
Zastanawiałam się jednak, dlaczego owa pani musiała w każdym zdaniu wypowiedzieć co najmniej 3 razy słowo k****. Zagadka rozwiązała się jednak sama. Przysłuchując się w dalszym ciągu tamtej rozmowie dowiedziałam się, że środowisko, w którym żyje ta młoda kobieta musi być patologiczne, zaś słowo k**** na stałe zagościło w jej życiu. Jak się okazało panią lekkich obyczajów jest nie tylko jej sąsiadka, ale i:
- mama: „moja matka kurwa…”,
- siostra „kurwa moja siostra…”
Zastanawiałam się czy i ona podążyła za ich śladami. I tu po raz kolejny odpowiedź przyszła bardzo szybko „ja pierdolę facetów…”. Niestety powiedzenie Z JAKIM PRZYSTAJESZ, TAKIM SIĘ STAJESZ, w tym przypadku okazało się jak najbardziej na miejscu. Tylko żeby dzieci z tego nie było…
Siedziałam więc 10 h w pokoju, izolując się od otoczenia, bo wiedziałam, że mała, nieistotna rzecz jest w stanie spowodować wielką awanturę. A ta świadomość denerwowała mnie jeszcze bardziej.
Byłam tak zła, że łzy same napływały mi do oczu. Do teraz nie mam pojęcia, co spowodowało u mnie taki stan. Zaniepokoiłam się dopiero wtedy, gdy nawet mający wszystko w dupie Schmetterling nie poprawił mi humoru (nota bene razem ze mną słuchali go wszyscy sąsiedzi w okolicy. Celowo otwarłam okno, a głośniki podkręciłam na fulla (aż nie pojawiła się mama)).
Po brygadę obcującą białych białymi kaftanami, która miała umieścić mnie w pokoju bez klamek, zdecydowałam się zadzwonić (dla własnego bezpieczeństwa) dopiero wtedy, gdy słuchając „Psalmu stojących w kolejce” wyk. Przez artystów Studia Buffo, poprzedzonego urywkiem wypowiedzi Wojciecha Jaruzelskiego o wprowadzeniu stanu wojennego narysowałam zupełnie nieświadomie ludzika z podpisem W. J i zaczęłam dźgać go długopisem mówiąc do kartki: i na co ci to k**** było !?
Na szczęście brak czasu spowodował, że wściekłość odeszła. W siną dal.
* co widać na przykładzie tego bloga.
** Polacy mają dar tworzenia spolszczeń zagranicznych nazw.
PS. Za tydzień od 3 godzin, będę siedzieć w autobusie zmierzającym do nowego świata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz